W ramach naszej kampanii edukacyjnej #TajnikiSpastyki prezentujemy Wam historie trzech śmiałków, którzy na co dzień obcują z niezbyt sympatyczną towarzyszką życia, jaką jest spastyczność.
Poznajmy ich i zmagania, którym stawiają czoła.
Wojtek zdecydowanie nie lubi swojej spastyki. Są jednak sytuacje, w których potrafi ją niecnie wykorzystać niczym Christian Grey swoje Uległe. 😀
Witajcie, jestem Wojciech i mam MPD. Brzmi jak początek spotkania grupy wsparcia Pokażę Wam co potrafię. Spastyczność utrudnia mi mówienie i poruszanie się, ale mam swoje sposoby na samodzielność. Dobrze dobrane przystosowanie przestrzeni pozwala wykorzystać spastyczność kończyn do samodzielnego stawania, na przykład w celu transferu na powierzchnię obok, sięgnięcia wyżej, czy ćwiczenia układów: krążeniowego, mięśniowego, oddechowego, trawiennego. Czyli mogę iść do łóżka, kiedy chcę, a to już krok do niezależnego życia
Mężczyzna siedzący na wózku wstaje przy drabince, a następnie wraca na wózek i ustawia się przy łóżku, przesiada się na łóżko, a później z powrotem na wózek.
Wy też się zastanawiacie nad tym, kto ma bardziej przechlapane? Wojciech czy jego spastyka? 😀
Ewelina żyje z Mózgowym Porażeniem Mózgowym i – jak zazwyczaj bywa w przypadku tego schorzenia – także walczy z ogromną spastycznością. Na szczęście znalazła ważnego sprzymierzeńca w tym nierównym starciu. Ale o tym najlepiej opowie sama.
Swoją przygodę ze spastycznością od osiemnastu lat przeżywa także Hubert. Poznajmy bliżej jego historię.
Przygoda, doświadczenie ze spastyką mam od 2003 r., kiedy zaczęła mi opadać stopa. Od tej pory można powiedzieć że zacząłem walkę. Jestem po dwóch operacjach na kanał kręgowy w odcinku piersiowo-lędźwiowym.
Miałem bardzo silną spastykę. W chwili obecnej można powiedzieć że zwalczyłem ją aczkolwiek jest to proces bardzo długi i kosztowny. W chwili obecnej mam podawaną toksynę botulinową. Toksyna działa na mnie na rok czasu. Mam doświadczenia ze spastyką powracającą, ale to przy wstrząsach, jadąc szybko wózkiem, przy jakichś stresach, niedogodnościach czy pełny pęcherz jest to silna spastyka, ale tak to nie jest tragicznie z racji tego, że toksyna mi bardzo dużo pomaga.
Ja po każdorazowym podaniu toksyny botulinowej trafiam na oddział rehabilitacyjny gdzie mam intensywną rehabilitację. Samo ostrzyknięcie nic w sobie by nie dało. Trafiam na turnusy rehabilitacyjne.
Niejednokrotnie już podejmowałem jakieś próby podniesienia się z wózka, chodzenia. No ale to trzeba powtarzać wiadomo no ale koszty zabijają, koszty spowalniają. Dopóki toksyna działa robię wszystko żeby wykorzystać, to w 100%.
Jeżeli ktoś ma jakąś potrzebę w tym kierunku, to polecam ostrzykiwanie toksyną jak najbardziej z tego względu. No mi toksyna starcza na rok czasu to jest bardzo długo. Neurolodzy się dziwią że mi tak to długo starcza. Tylko że ja po takiej rehabilitacji gdzie jestem w intensywnie rehabilitowany staram się w domu powielać to wszystko.
Wiadomo, rehabilitacja domowa to nie jest to samo, mamy tego świadomość. W moim mieście nie ma takiej możliwości ewentualnie tylko płatnie, to są koszty niesamowite.
Mężczyzna siedzi na wózku. Ma ciemne i gęste brwi, bardzo krótko przystrzyżone włosy, jest ubrany w jasną koszulkę i krótkie spodenki. Za nim znajduje się ciemnoszara sofa narożna na tle jasnej, żółtej ściany.
Jedna spastyczność i trzy różne historie, które o niej opowiadają. Tak naprawdę trzy z nieskończenie wielu, które ns pewno warto poznawać.
Danielowi Szulcowi dziękujemy za zrealizowanie filmików, które powstały w ramach naszej kampanii edukacyjnej #TajnikiSpastyki. Podziękowania kierujemy także do Wojciecha, Eweliny i Huberta – za to, że pokazali nam kawałek swojego świata poprzez pryzmat spastyczności. Was zachęcamy dokładnie do tego samego.
Dzielmy się własnymi doświadczeniami, pomagając w ten sposób sobie nawzajem. 🙂
Fundacja Zdrowie Jest Najważniejsze